28/10/2021
28/10/2021

Wędrówki. To pierwsze co pojawiło mi się w głowie, przed oczami, gdy usłyszałam o blogu z refleksjami dotyczącymi mojej praktyki uważności. Tyle razy słyszane i mówione słowa w czasie medytacji „gdy umysł powędruje….”jakże mógłby mieć dla mnie inny tytuł ten fragment bloga jak właśnie nie Wędrówki?:)
Wydawać by się mogło jedno z wielu słów, jakich można użyć, dla mnie tak bliskie znaczeniem temu, co dzieje się w praktyce uważności. Wędrujemy. Nasz umysł to czyni. Czasem zakładamy na początku, że wiemy dokąd będzie zmierzał. Jakże często przekonujemy się, że bywa to niespodzianka. I wiemy też, że w takich momentach pomocne jest sięgnięcie po umysł początkującego. Z zaciekawieniem, że właśnie teraz mijamy taką scenerię…czasem słoneczną, czasem burzową, innym razem nieproszone wątki zahaczają nas, wciągając w interakcję, tymczasem po chwili okazuje się, że możemy wędrować dalej. Przy okazji denerwujemy się, że się zgubiliśmy, czasem obawiając się tego, co zobaczyliśmy po drodze. Napotykamy mgłę, która nie pozwala nam szerzej spojrzeć i zobaczyć horyzont, bywa też ślisko i tracimy równowagę. Równocześnie ile radości może być w tym, że odpuścimy w trakcie medytacji stare historie, ale nie przerwiemy praktyki, gdy zrobi się trudno? Ile razy ubawimy się, przyglądając się komediom wyświetlanym w głowie, uświadamiając sobie, jak twórczy bywamy snując niestworzone scenariusze? Brawa dla umysłu !Bis! Poprosimy jeszcze, przecież wiemy, że bez tych atrakcji trudno byłoby nam się dowiedzieć prawdy o sobie. W zasadzie wędrówkę możemy początkowo traktować jako rozproszenie, tak często robimy….a może nasza wrodzona otwartość pozwoli nam spojrzeć na nią jak na źródło wiedzy i możliwości? Kto wie, dokąd umysł nas zaprowadzi?

Patrząc na grafikę okraszającą ten wpis czuję, że praktyka właśnie jest taka, jak to co widzimy na zdjęciu.
Różnorodnie ukształtowania ścieżka życia, czasem pod górę, czasem stromo w dół, czasem bardzo kręta. Z jednej strony poruszenia umysłu jak fale morskie, z drugiej strony wędrujemy po stabilnym lądzie. W osadzonym na nim ciele. Umysł jak niebo, bezkresne, z pojawiającymi się gdzieniegdzie chmurami. Na horyzoncie jest cel- jaśniejący w pięknym słońcu dom, bynajmniej nie jako miejsce, którego szukamy, ale miejsce-schronienie, niematerialne, w którym czujemy się dobrze i bezpiecznie sami ze sobą. Na drodze pojawia się brama, przeszkoda, która przecina ścieżkę, ale przez nią, w prześwitach widać to, czego poszukujemy. A za bramą w dalszym ciągu wije się dróżka….

Na szczęście możemy zaufać sobie i ludzkości, wszak wędrujemy w poszukiwaniu harmonii, spokoju, oświecenia już całkiem długo. Zawsze zaskakuje mnie oczywistość połączenia z innymi. Wszyscy tak mamy. Wszyscy wędrujemy. Miewamy oczekiwania, że może się uda w czasie jednej wędrówki osiągnąć CEL, to czego pragniemy, czego nam brakuje? A po chwili rozkoszowania się oświeconym momentem, przychodzi kolejny moment „Ech, jako to było? Być świadomym tego, co się wydarza…..akceptować….nie mieć preferencji”.
I zaczyna się kolejny etap podróży. Przypomina to podróżowanie koleją po Europie w latach 90, gdy można było kupić bilety na różne połączenia, do rozmaitych krajów, ale podróże te były zawsze pełne zaskakujących wydarzeń, pojawiających się po drodze. Tych przyjemniejszych i tych troszkę mniej. Pewnikiem było podróżowanie, ale ostatecznie celem każdej podróży był i jest powrót do domu. A raczej do siebie. Gdziekolwiek jesteśmy;)

Kategoria:

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz też inne artykuły:

Bardziej osobiste

Cała wioska

Bycie rodzicem to nie ścieżka usłana różami. I nie bajka, w której książę na białym koniu całuje księżniczkę, a potem razem z potomstwem żyją długo i szczęśliwie. I celowo w...